na jubileusz chłopca, który lubi słodkie

PIEŚŃ O CHŁOPCU, KTÓRY LUBI SŁODKIE

Dla Pana
JACKA BERWALDTA
na jubileusz półmetka
poczynań muzycznych
i wszystkich innych



W pewnym mieście u stóp wzgórza,
które słynie w świecie całym,
narodził się WIELKI CZŁOWIEK,
chociaż najpierw jako mały.

Na tym wzgórzu stoi zamek,
dołem modra rzeka płynie
i chłopięciu opowiada
z czego okolica słynie.

To już pierwsze są powody,
żeby tego chłopca sławić,
wszak nie każdy słucha wody,
chociaż wielu się w niej pławi.

Doskonale to rozumie
Dzwon sędziwy, chluba miasta,
i rozgłasza nad dachami,
że ktoś taki tutaj wzrasta.

Podchwyciła temat trąbka
czujna na palące sprawy:
– trzeba temu maluchowi
hejnał grać na poczet sławy.

Choć melodia się urwała,
w sercu dziecka nadal trwała,
i płynęła, i żywiła,
i wzmagała się jej siła.

Wkrótce wszelkie świata głosy
i tych głosów modulacje,
poczyniły w jego duszy
niesłychane transformacje.

Do tych dzwonów i poszumów,
szmerów wody i hejnałów,
dołączyły cudne brzmienia
suit, uwertur i chorałów.

Bowiem los wykupił chłopcu
abonament teatralny,
by się jeszcze mocniej skupił
na żywiole muzykalnym.

I odsłaniał przed adeptem
muz oblicza i tajniki,
pięciolinie równoległe,
i muzyczne południki.

Tak to owo wibrowanie
piękna, czasu i przestrzeni,
los troskliwy zręcznie zmienił
w pięciolinii ozdabianie.

Mało kto tę prawdę czuje,
że co jest, i to co żyje,
PIEŚNIĄ jest i jej melodią,
że jest sercem, które bije...

Malec w PIEŚNI baraszkuje,
daje PIEŚNI się unosić
jak ta mgiełka nad fontanną
– i o bisy wdzięcznie prosi.

A PIEŚŃ chłopcu nie odmawia
i gdzie tylko się pojawi
tam zaprasza do duetu,
z nim się wzrusza, i z nim bawi.

Weselą się na Weselu,
gdzie koniecznie trza być w butach,
żałują góralskiej duszy,
gdy z ojczyzny jest wyzuta.



Maszerują pod reglami
żwawo, w rytmie zbójnickiego,
i zjeżdżają do Krakowa,
by spotykać Wyspiańskiego.

Podlewają pelargonie,
czczą bukiecik koktajlowy,
i z Sonatą ustalają plan
na sezon ogórkowy.

On układa dziękczynienia
dla Brata naszego Boga
za to, że do Kurdwanowa
nie zagraża mu już droga.

ONA za to, że jej pupil
jest punktualności wzorem,
gdzie obieca, tam jest na czas
– nie stoi pod semaforem!

Że pamięta o terminach,
telefonach, urodzinach,
o dniu ślubu i imienin,
i to samo w innych ceni.

Że jak z uderzeniem w hejnał
rozpoczyna co zamierzy;
Że Harmonii dzielnie służy –
i jest pierwszym z jej rycerzy!

ONA nuci mu do ucha:
– Opisz wreszcie nasze sprawy,
przecież pamięć masz wyborną,
nie brakuje ci też wprawy.

Nie myśl, że to będzie wywiad,
choć ja pytań sporo zadam;
co potrafię to dośpiewam
i sumiennie wszystko zbadam.

Zanim znów się dzień nachyli
będzie zarys opowieści,
potem śpiewnie i wylewnie
każdy szczegół się dopieści.

Będziesz Ty i Wisła, Wawel
Barbakanu rondel sławny,
Rynek i Mariackie Wieże,
i Krakowa obraz dawny

W księdze pokaż Pana Bacha,
który pierwszy wśród czcigodnych,
Twym oparciem jest i wzorem,
niczym mocarz niezawodny.

W paru słowach, akapitach,
przedstaw jego Towarzystwo,
i Koncerty Albertyńskie,
które sławią go nad Wisłą.

I królowi Karolowi
nie szczędź ochów oraz achów,
wszak to pierwszy twój faworyt,
– znaczy: tuż po Panu Bachu.

Uderz słowem w sumień skały,
by właściwie oceniały
Mieczysława pieśń, poemat…
Niech to będzie ważny temat !

Wspomnij również o Gustawie,
który lekko, jak oliwa
ze swoimi symfoniami
i pieśniami – wciąż wypływa.



O Oliwie, też coś napisz,
bo i jest co powspominać –
tu w Krakowie jest muzyka,
tam w Oliwie jest Rodzina.

Pochwal barok, romantyków,
spuść zasłonę na klasyków,
daj cenzurkę teatrowi,
niech nad sobą się pogłowi...

Rzuć na pastwę melomanów
swe poglądy tudzież smaki,
niech odkryją, że Król Dawid
nie jest królem byle jakim.

Niech dowiedzą się dlaczego
widok wina czerwonego,
przy tym jeszcze wytrawnego,
Twoje czoło mocno marszczy…

Że cię mierzi zimny barszczyk,
że smakujesz słodkie wina;
Słodkie złote i czerwone –
niechaj będą pochwalone!

Niech Twój afekt do muzyki
wnika w dzieło bez paniki,
delikatnie i powabnie,
w Twoim stylu: zręcznie, zgrabnie!

Niech się dowie, kto ciekawy,
że wydałeś nut miliony,
i że potem z tych nut grały
fortepiany, saksofony…

Że dostrzegły twoją biegłość
Filharmonii grube mury,
że zwabiły Cię do środka
i uniosły Cię do góry!

Że ta góra i widoki
na Muzyki dźwięczne włości,
budzą w Tobie wielką czułość,
że się spalasz w tej w miłości!

Z szuflad chęci i pamięci
dobądź sezon po sezonie,
pokaż jak się biznes kręcił:
kto z czym bywał w Filharmonii!

W końcu – albo na początku,
wejrzyj ciepło na osoby,
które z Tobą obmyślały
hasła, plany i sposoby.

PIEŚŃ swoista, osobista
właśnie to nuciła mu,
kiedy ocknął się i krzyknął:
miałem chyba deja vu!

Lecz my wiemy, że ten CHŁOPIEC
nie śnił, ani nie bluffował,
kiedy nasz Muzyczny Kopiec
sypał, sypał i …zbudował!

Teraz kiedy temu dziełu,
nawet Pan Bóg się dziwuje,
Chór Aniołów zdradza sekret:
Panie, bo tu się pracuje!

Ci, którym to uczyniłeś -
dziesięciu? – czy jedenastu?
ślą Ci w skromnym dziękczynieniu
jedno serce, czyli nas – tu!


21. 08. 2009