LIRYCZNE PRZECHADZKI
PO WOLI DUCHACKIEJ

Ballada in statu...

Były ongiś takie czasy,
że jak sięgnąć okiem w koło,
wszędzie drzewa, bory, lasy –
gąszcz płynący miodem, smołą...

Miód z nektarów, aromatów
leśne pszczoły przyrządzały,
smołę, drewno dla warsztatów
zręczne ręce szykowały.

I tak byłoby i dalej,
lecz nie bacząc na te pszczoły,
pracowici dzielni drwale
zostawili piasek goły.

A że nie ma takiej siły,
co by trwała nazbyt długo,
więc siekiery oraz piły
rychło ustąpiły pługom.

Są zapiski w starych księgach,
że ten, co ten las wygolił,
mógł po owe skarby sięgać,
bo mu na to król zezwolił.

Gość nazywał się Rimerus
vel Remigiusz, Rymek – krótko,
i był mądrym gospodarzem
– bogacił się powolutku.

Przyobiecał osadnikom –
tym co lasy zmienią w pola –
własność od zapłaty wolną:
księgi mówią o niej – Wola.

Cóż, oranie, karczowanie
to męczące jest zajęcie,
więc przez chwilę odpoczniemy
i zrobimy pierwsze zdjęcie.

Zdjęcie panoramy Krakowa

Widać na nim co Wolanie
wówczas tutaj oglądali,
gdy po pracy dla wytchnienia,
na grób Kraka się wybrali.

My też z Kopca zaczynamy,
lecz na Wschód i na Południe –
tam gdzie dziś nas są tysiące,
a za Kraka – niezbyt ludnie.

Przed oczami panorama:
Tu Bonarka i Krzemionki,
tam zaś Obóz, Castorama …
nie, nie widać tu Biedronki.

Dłużej gnuśnieć nie da rady,
więc wracajmy do ballady:

cdmn