|
Przypowieść o siewcy
(Mt 13,1-9.18-23)
Gdy Jezus wyszedł z domu i siadł nad jeziorem
wnet zebrały się wkoło tłumy takie wielkie,
że w końcu wszedł do łodzi przed ludu naporem,
i uciszył brzeg tłumny owładnięty zgiełkiem.
I tłumaczył im wiele w przypowieści słowach:
Oto siewca siać wyszedł i miotał ziarnami,
a niektórym przypadła udeptana droga,
i ptaki je skruszyły twardymi dziobami.
Inne padły na skały, gdzie ziemi niewiele,
i wnet też powschodziły na tej jałowiźnie,
lecz w słońcu z nich zostało tylko uschłe ziele,
bo nie miały korzenia na skalnej płyciźnie.
A inne znowu padły w krzaki między ciernie,
a ciernie wybujały i je zagłuszyły.
Inne zaś wpadły w ziemię tak żyzną niezmiernie,
że i stokrotnym plonem siewcy zapłaciły.
Kto uszy ma, niech słucha, co mówi przypowieść:
Kto słowa o królestwie słucha sercem twardym,
ten nie rozumie słowa, a zły je wykrada;
w sercu twardym jak droga ubita od wzgardy,
słowo nie wschodzi wcale, bo w nie – nie zapada.
Kto słowa o królestwie słucha sercem małym –
które bije jedynie na powierzchni skały,
ale korzeniom słowa wrastać nie dozwala –
ten szybko się zapala i szybko wypala.
Choć i słucha on słowa i czuje radości,
to go nie ukorzenia w serca głębokości;
gdy zaś z powodu słowa jest prześladowany –
przed nawałą ucisku – zbiega załamany.
Kto słowa o królestwie słucha sercem pysznym –
gdzie ciernie trosk je głuszą i brzęki mamony –
ten zgoła nie jest jemu ogrodem zacisznym,
który z ufnością czeka na obfite plony.
Kto słowa o królestwie słucha sercem kornym –
które nad zasłuchanie niczego nie czyni –
ten jest łanem królewskim – żyznym i wybornym,
gdzie plon słowa stokrotny doświadcza świątyni.
28 października 2014
|
|