VANKONIK ZWIERZYNIECKI (zakładka)wystawa: Satyrykoń, czyli10. lecie twórczości satyrycznej Refren:
Nasz Vankonik, Nasz Vankonik cugle śmiechu dzierży w dłoni! Vankoniku van, van!! Fajny z ciebie Pan Pan Vankoniku hop! Fajny z ciebie chłop! Van…Vankukuś jeden miał koników siedem, a gdy nie mógł zasnąć przybywał mu jeden! Koniki graficzne, oczka satyryczne, kopytka baśniowe - te siedmiomilowe! Dziesięć lat rysował, malował, szkicował, wstawał bardzo wcześnie, żeby było śmiesznie! Van… Vankukuś jeden umie klepać biedę: z jednej smutnej sprawy robi śmiesznych siedem! Koniki graficzne w sprawy polityczne kopytkami dzwonią, parskają ironią! Dziesięć lat harcują, humorem stepują: dopiero był Kopiec już są w Europie! 20. 04. 2003 ZAPATRZONY W RÓŻNE STRONYwystawa: Zapatrzony...Człowiek jest tak pomyślany… Że układa sobie plany: gdzie się ruszyć oraz po co, i jak zdążyć przed północą... Że przeróżne widzi drogi oraz – żeby mógł wyruszyć, w pogotowiu ma dwie nogi... Że wszystkiego naraz pragnie, przeto bywa zapatrzony jednocześnie – w różne strony. Że się kręci i nakręca, a kiedy jest nakręcony, to go nosi – w różne strony. 05. 03. 2007 VANKILLER ARTYSTA SADYSTAmściwy humorysta,czyli test na określenie poziomu humoru w honorze i vice versa wystawa: 15. lecie twórczości Razi nas ołówkiem w oko od piętnastu lat z groszami: co jest wokół – nie widzimy, bo się zalewamy łzami. A on sądzi, że nas do łez bawią wizje satyryczne; nie pomyśli, choć Sadysta, że to męki są fizyczne. Zobaczymy Jego minę, gdy przeczyta to wyznanie - przypuszczalnie jednak, dłubać w oczach bliźnich, nie przestanie. Będzie myślał, że tym bardziej musi nam borować w zębach, utrzeć nosy, palić w uszy i w ogóle – lać po gębach. No i w końcu tak się stanie, że zaczniemy wiwatować, żeby tylko nie chciał dłubać kłuć, ucierać i borować. Oto pierwsza próba klaki, bardziej serio, mniej dla draki: Niech nam sto i sto lat, żyje! Niech mu humor w dekiel bije! Przed upływem setek owych - wierszyk jest anonimowy, bo w tu poruszonych kwestiach może to być mściwa bestia! Jeszcze do potomnych apel, żeby – gdy osiągnie stówę – z mocy prawa cofnąć Jemu pozwolenie na ołówek! Kto pomyślał, że ta mowa do Krzysztofa się odnosi, ten co prędzej niech Krzysztofa gdzieś dopadnie – i przeprosi! 10. 04. 2008 KOSMICI W KRAKOWIEwystawa ‘ko(s)miczna’ U LouisaŻyją wśród nas Osobniki, które zgoła nic nie wiedzą o tym, że wśród nich jesteśmy, nawet kiedy śpią czy jedzą. Widzą nas i myślą sobie, żeśmy pewnie tak jak oni: dziećmi Ziemi, świata pępkiem... Czas im naszą twarz odsłonić. Nie jesteśmy dziećmi Ziemi, nie zniewala nas jej masa, lecz – wzniosłymi Kosmitami; słowem, nieprzyziemna rasa. Kosmiczna zasada głosi: Kosmitów oraz Kosmitki uziemiać może jedynie urok chłopa, wdzięk kobitki. U Kosmity żonka, dzieci, szwagier, teść oraz teściowa, przy okazji – nieruchomość skromna: miejska albo wsiowa. I Kosmitka też ma stadło z powyższego algorytmu, i planety kawalątko, by zapewnić tutaj byt mu. W miarę ziemskich lat upływu ślad w pamięci się zaciera, i przeważnie, nikt dokładnie, skąd pochodzi – nie wie teraz. Jest na szczęście prosty sposób, żeby dociec kto skąd idzie: my – Kosmici i Kosmitki, nie znosimy życia w bidzie! Żyjemy więc pracowicie, pomysłowo i zaradnie, zrobić potrafimy wszystko, nikt z nas nie ćpa – i nie kradnie! I to druga jest zasada, że: Kosmici, i Kosmitki, co tam mają – pomnażają, nie wydają nic na zbytki, za to sporo na zabytki! Niech od dzisiaj tu w Krakowie wiedzą wnuki oraz wnusie, że Krakusy to Kosmici, a nie jacyś tam centusie! 18. 05. 2008 |